Chyba znalazłem miejsce, gdzie chciałbym ją wziąć na romantyczną kolację…
O Wichłacz Bistor Bar słyszałem w kontekście ich pierwszego lokalu z grillem na obrzeżach miasta. Znajomy mnie zjawił na punkcie ich punkcie, ale moja leniwa natura wygrała i nie chciało mi się iść tak daleko. O tym później…
Z Kołobrzegiem jest jak z Zakopcem. Człowiek zastanawia się, co ludzie widzą w tym miejscu. Moje pierwsze przyjazdy do Kołobrzegu były okraszone szukaniem czegoś, by przetrwać dzień. Tym razem chciałem zadać kłam, że Kołobrzeskie gastro zmienia częściej olej niż raz na 5 lat, lub kiedy już nawet mercedes beczka nie chce odpalić. I o dziwo nie trafiłem do lokalu, gdzie cały sezon jest jedna frytura.
Muszę przyznać, że jak i gastronomia Zakopiańska, tak i Kołobrzeska na przestrzeni ostatnich lat mocno się zmienia. Jak kiedyś żartowałem, że najlepsze jedzenie w Zakopcu to jest zamówione w Nowym Targu, tak i w Kołobrzegu restauratorzy odkrywają, że warto zainwestować w jakość i smak.
Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg – Wnętrze
Pierwsze co nam się rzuca w oczy zaraz po wejściu to olbrzymi bar
Nawiązuje on do portowego charakteru i magazynów, Pierwsze moje skojarzenie to regały magazynowe w dużych zapomnianych magazynach, gdzie natura zaczęła swoje rewolucje i odbierać powoli co swoje. Duży bar z miedzianymi wstawkami kojarzy mi się z przemysłem okrętowym. Ogromne przestrzenie i dużo światła wpadającego przez okna frontowe powodują, że czujemy przyjemne uczucie ciepła. Pierwotne wrażenia zimnego lokalu, i przytłoczenia wielkością.
Tu na razie jest ściernisko… (Mapy Google są bardzo aktualne)
Ale będzie … znaczy jest już…
Wichłacz Bistro Bar – Jedzenie
Wichłacz był moim czwartym lokalem, w którym jadłem podczas tego wyjazdu. Pierwszy był wtopą, drugi mnie oczarował, trzeci był w Pogorzelicy smacznie, ale to nie Kołobrzeg. I przyszedł czas właśnie na Wichłacz Bistro Bar.
Pierwotnie mój plan zakładał pieszą wędrówkę na kołobrzeskie rogatki do Wichłacz Grill, ale zmęczenie po całym dniu podróży kolejami wąskotorowymi, PKS-em Gryfice, oraz PolRegio spowodowało, że udałem się do ich bistro na przy ulicy Towarowej 14.
Po zajęciu stolika dostałem menu i zamówiłem
Po zamówieniu zacząłem się przygotowywać do nagrywania, kiedy to spotkała mnie mała niespodzianka w postaci czekadełka, aby pobudzić moje ślinianki
Delikatny twarożek ze szczypiorkiem polany oliwą szczypiorkową i podany z malutką bułeczką. Doskonale spełniło rolę i pozwoliło puścić wodze fantazji, na temat tego co mnie za chwilę czeka jak dotrą moje zamówione dania
Ach co to był za smak, dawno nie zdarzyło mi się to, co przeczytacie w podsumowaniu i zobaczycie na wideo recenzji.
A tymczasem na stole pojawiła się ona…
Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg – Zupa z pobitych pomidorów pelati i espumą bazyliową.
O pomidorach mogę napisać książkę, a i tak nie odda ona mojej wielkiej miłości do tych warzyw. Uwielbiam ich każdą odmianę i są jednym z głównych składników mojej diety od wiosny do późnej jesieni. W Krakowie miałem kiedyś food trucka, który robił genialną zupę krem z pomidorów z kiełkami i bazylią (niestety nie ma już tego food trucka, ale zdjęcia pozostały i smak w pamięci)
Zanim wrócimy do Kołobrzegu, muszę jeszcze po marudzić.
Przez długi czas szukałem pomidorów, które będą pachniały ziemią. Niestety większość dostępnych pomidorów w moich okolicach smakuje jak papier. Ot taka czerwona kulka z miąższem bez smaku. Podczas pierwszego mojego pobytu na Toruńskim Festiwalu smaku zakochałem się w tłoczonych sokach pomidorowych z Wiatrowego Sadu i do dziś zamawiam jak tylko mam okazję, by delektować się ich pomidorowym smakiem. Ale o tym innym razem.
No dobra lejemy te pomidory i wracamy do Wichłacz Bistro Bar.
Zobaczcie sami jak pięknie się prezentuje ta zupa
Zatapiam łyżkę po raz pierwszy w gęstej aksamitno- kremowej zawiesinie. Podnoszę łyżkę i pierwsza porcja ambrozji rozpływa się po moim podniebieniu i kubkach smakowych. O to one pełne smaku pomidory pelati goszczą się i moszczą sobie miejsce, drażniąc mnie swoim smakiem.
Przebijam łyżką espumę bazyliową i nabieram kolejną porcję nektarów boga. Espuma delikatnie podbija smak pomidorów, a moje kubki smakowe przeżywają orgie.
Słusznej wielkości porcja, niezauważalnie szybko ginie w moim organizmie, a ja skrobie tą łyżką i skrobię.
Tak mi smakowało, że o mały włos nie wylizałem talerza (jednak jeszcze mam jakieś odruchy człowieka kulturalnego)
Tyle dobra jeszcze zostało. Powiem szczerze, że brakowało mi jakiegoś dodatku w postaci grzaneczki, którą mógłbym, sobie talerz wyczyści i zjeść.
A tak zostało mi tylko ukraść talerz i w pokoju na spokojnie wylizać, lub zrobić to na miejscu, albo palcem.
Sami widzicie, jak bardzo mi smakowało i jak bardzo biłem się z myślami co zrobić. Po tak doskonałym początku bałem się o to co dostanę na drugie danie. Często tak bywa, że początek nas rozgrzewa, a na końcu mamy rozczarowanie. Więc moją głowę opanowały myśli, że zło przywali z nienacka, a moje unoszące się pod sufitem 130 kilo spadnie na ziemię z hukiem.
Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg – Kurczak Supreme z purée ziemniaczanym z palonym czosnkiem, pieczonym pak choi, sosem virge i demi glace
Podobno najprostsze dania są najsmaczniejsze. I tu muszę się zgodzić. Kiedyś w jednym ze swoich programów, właściciel ponad 15 gwiazdek Michelina chef Gordon Ramsay powiedział, że im prostsza kuchnia, tym lepsza. Najtańsze mięso dostępne w Polsce i nie tylko to mięso z kurczaka. Jednak przemysłowa hodowla tych zwierząt, odziera je ze smaku.
Zamawiając kurczaka, myślałem, że przede mną wyląduje pierś z kurczaka, z ziemniakami i dodatkami. Nie jestem zbyt wybredny i kurczaka lubię.
Ku mojemu zaskoczeniu, pod nazwą Kurczak Supreme przede mną pojawiło się udko z kurczaka (a dokładniej ćwiartka). Już miałem narzekać, że trzeba będzie się namęczyć i kulturalnie oddzielić kości od mięsa, a tu niespodzianka. Jedna mała kostka a reszta wytrybowana.
I tak o to ostatnie puzzle zaczęły pasować do całości.
Pierwszy kęs jest jak z utratą cnót niewieścich, nie zawsze daje satysfakcję, ale nie tym razem. Już po pierwszym gryzie, moje podniebienie poczuło soczystego kurczaka z bukietem smaków, które pieściły moje kubki smakowe. Nawet te, o których nie miałem pojęcia, że istnieją, albo były tak leniwe, że nie dawały oznak życia. Moje powonienie nie jest jeszcze tym, co kiedyś i pewnie już nie będzie, ale to, co przetrwało po przechorowaniu koronawirusa SARS-CoV-2 (Covid19) pozwoliło na dotarcie wszelkich bodźców smakowych.
Każdy ze składników mojego dania był solistą, który nie potrzebował reszty drużyny, ale dopiero razem pokazały co to gra zespołowa.
Ćwiartka kurczaka, która wylądowała na moim talerzu, to nie był dyskontowy kurczak, to było czuć w jego smaku, że nie był chowany w klatkach i bez antybiotyków.
Pierwsze kęsy samego kurczaka, tylko zaostrzyły mój apetyt. Delikatnie zsunąłem kurczaka z pure i spróbowałem to co kryło się pod tą delicją mięsną.
Tutaj muszę przyznać, że mam bzika (by nie użyć mocniejszych niecenzuralnych słów zaczynających się na pier… a kończących na ca). Mój bzik jest na punkcie dobrej jakości ziemniaków. Tak samo jak cały czas poszukuje bułki idealnej, tak ze zmienikami mam problem.
Wychowany na ziemniakach odmiany paluch (moja Ś.P. Ciotka je uprawiała, na naturalnych nawozach, bez chemii). Dziadkowie od strony mamy także mieli swój ogródek działkowy, a i bliska rodzina dziadka uprawiała genialne ziemniaki. Dziś nie mogę znaleźć nic, co by mi przypominało tamte smaki i tak o to szukam smaku prawdziwych ziemniaków.
Purée ma to do siebie, że można w nim przemycić wiele. Podbijając smak, śmietaną, czy masłem, do tego dodajemy np. smażoną cebulkę i mamy już zjadliwe nawet najpodlejsze ziemniaki. Jednak w przypadku mojego dania baza, czyli grule (pyry, ziemniaki, kartofle) były dobrej jakości i nie mogłem się do nich przyczepić. Do tego dodany palony czosnek doskonale komponował się z aksamitną całością. Delikatne podbicie smaku i mamy już duet, który w towarzystwie sosu może śmiało konkurować z najlepszymi.
Tak jestem prostym człowiekiem, który lubi dobre jedzenie, a przez pryzmat zaburzeń i choroby bardzo rzadko odczuwa przyjemność, a dzięki temu, co mi podano w duchu, uśmiechałem się i cieszyłem jak małe dziecko.
Mój stan doskonale obrazuje scena z kreskówki Ratatuj, gdzie krytyk Anton Ego dostaje tytułowe danie
Tak o to ja się czułem.
Pak choi i warzywa, to już tylko smaczny dodatek, jak perfumy na pięknej kobiecie. Zwieńczenie doskonałości.
Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg – Wideo recenzja
Zapraszam do zobaczenia na mojej wrednej mordy w wideo recenzji i jak reagowałem na to co jadłem
Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg – Podsumowanie
Jeżeli ktoś wyrwałby mnie z głębokiego snu i zapytał –
Gdzie zjeść w Kołobrzegu?
Bez mrugnięcia okiem i na jednym wdechu powiedziałbym, że w Wichłacz Bistro Bar
Pamiętacie, co napisałem na początku wpisu?
Jeśli nie to przypominam
Wichłacz Bistro Bar to nie tylko dobre jedzenie, to także lokal, gdzie można przyjść, potańczyć, posiedzieć ze znajomymi przy dobrym drinku lub piwie. To idealne miejsce, by przyjść po pięknym zachodzie słońca i posiedzieć patrząc w oczy ukochanej osoby.
Tak o to pierwsze niepowodzenie związane z rybami, zostało zatarte przez dwie restauracje z dobrym jedzeniem, Gdzie według mnie Wichłacz na tę chwilę jest moim numerem jeden.
Serdecznie zapraszam do zapisania się do naszego newslettera
Polecamy się waszej uwadze i zapraszamy do śledzenia nas na:
- Facebook Okazje Podróżnika
- Instagram Okazje Podróżnika
- YouTube Okazje Podróżnika
- Twitter Okazje Podróżnika
- Tik Tok Okazje Podróżnika
Jeśli szukacie wakacyjnych połączeń, to polecamy naszą ściągę:
Wakacje 2021 – Dokąd jechać, z kim jechać…
Do Kołobrzegu dojedziecie wygodnie z Voyagerem, Wispolem, Interem, Flixbusem
A ja zapraszam już wkrótce do kolejnego lokalu w Kołobrzegu, ale o tym już w innym wpisie
Smacznego i do zobaczenia w Wichłacz Bistro Bar Kołobrzeg
Polecam i zapraszam
Stanisław | Okazje Podróżnika