Wśród naszych czytelników zapewne jest wiele osób, które lubią spędzać czas na lub nad wodą. Nasz redaktor Stanisław brał udział w testach łodzi typu houseboat. Oto jego relacja…
W dniach 15-18 maja 2014 roku uczestniczyłem w testach pływających barek, łodzi typu houseboat. Były to jedne z przełomowych dni w moim życiu ale o tym kiedy indziej na innym blogu. Zacznijmy od początku. 15 Maja to był czwartek wstałem o 3 nad ranem i spakowany ruszyłem ku przygodzie. Pierwsze godziny minęły bardzo szybko najpierw dojechałem do Krakowa około godziny 7 rano. Krótki czas oczekiwania i przesiadka na Polskiego Busa do Warszawy.
Niestety pogoda na samym początku drogi nie zachęcała, szaro, buro i deszczowo. Myślę sobie cały wypad będzie pod znakiem siedzenia gdzieś pod parasolem, ale nic nie poddajemy się i jedziemy. Około godziny 13 dotarłem do Warszawy tutaj miałem chwilę dla siebie w oczekiwaniu na transport do Giżycka. Zjadłem zupę Pho opis recenzję lokalu wkrótce znajdziecie na stronie DJ Gotuje. Około 16 wyruszyliśmy tym razem samochodem w dalsza drogę. Po drodze zaczęło się rozpogadzać. Tuż przed dotarciem na miejsce naszym oczom ukazał się piękny zachód słońca
Tuż po nim dotarliśmy do Portu Stranda w Giżycku, gdzie cumowały nasze łodzie. Organizator zadbał o rozrywki i integrację wszystkich uczestników. Ognisko płonęło sobie spokojnie a w około rozbrzmiewały szanty.
Ja na chwilę urwałem się i podziwiłem piękno nocy nad jeziorem

Houseboaty pięknie prezentowały się na tle nocy

Rano przyszedł czas na porządne śniadanie. (więcej o jedzeniu pisałem na łamach DJ Gotuje: Wielka przygoda na mazurach).
Przed wyruszeniem w rejs moja uwagę przykuł żaglowiec „Biegnąca po falach”
Piękna jednostka, zapiera dech w piersiach
Przyszedł czas wypłynięcia zaokrętowaliśmy się z powrotem na nasze łodzie

Rzuciliśmy cumy i wypłynęliśmy zostawiając za sobą Strandę

Po wyjściu na jezioro minęliśmy regaty

Mijając Regaty udaliśmy się w kierunku jednego z licznych kanałów łączącego jeziora Mazurskie
Płynęliśmy w grupie a na naszej drodze były różnorodne krajobrazy. Najwięcej adrenaliny było płynąc przez obiekty inżynieryjne.
Wychodzimy z kanału na pełne jezioro
Pływając po Mazurskich jeziorach człowiek może się zapomnieć. Z jednej strony nowoczesność miejscowości i infrastruktury żeglarskiej przeplata się z dziką przyrodą
Piękne widoki psuła pogoda, ale i tak można było podziwiać krajobrazy, które zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Bogactwo i różnorodność roślinności mnie zachwycała
Po kilku godzinach pływania dotarliśmy do gastroboatu czyli pływającej restauracji
gdzie po nabrani sił do dalszej podróży skierowaliśmy się do Sztynortu. W Sobotę wyruszyliśmy w dalszy rejs do hotelu „Ognisty Ptak”
Pogoda nas nie rozpieszczała ale na horyzoncie widać było już przejaśnienia. Dotarliśmy do Ognistego Ptaka i przycumowaliśmy do pomostu hotelowego
Sam obiekt prezentuje się imponująco
Widoki bajeczne

Sam główny budynek też pięknie się prezentował

Czas regeneracji upływał leniwie, całości dopełnił deser.
Między uczestnikami nawiązała się dyskusja czy bita śmietana była z puszki czy robiona na miejscu z prawdziwej śmietany. Nie chwaląc się moje kubki smakowe wygrały i kelner potwierdził, że robią na miejscu. Szef kuchni zasługuje tutaj na pochwałę, ma doskonałe wyczucie smaku, a sma deser był bardzo smaczny i ciekawy. Tak można by było spędzić całe dnie, ale łodzie aż paliły się do tego aby płynąć dalej.

Pogoda coraz bardziej starała się nam wynagrodzić pierwszy dzień, robiło się coraz cieplej.
Na horyzoncie chmury malowniczo sobie płynęły a niebo wraz z jeziorami tworzyło malownicze pejzaże.
Pływaliśmy tak długo, że zastał nas powolny zachód słońca
a do portu jeszcze kawałek
Widok wspaniały. Udało się nam zanim zaszło słońce dotrzeć do mariny na jeziorze Sztynorckim. Gdzie kolejny raz przycumowaliśmy

Nasze jachty motorowe przepięknie się prezentowały na tle zachodzącego słońca, ale to co mi się udało uchwycić przez telefon Sony Xperia Z1
Zaostrzyło apetyt więc zrobiłem drugim telefonem Samsung Galaxy Note 3 kolejne zdjęcie
i na końcu z lustrzanki mojej kochanej
Trzy różne urządzenia a klimat oddają tylko w połowie. To trzeba samemu przeżyć. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy tak jak to zachodzące słońce, tak samo wyjazd zbierał się ku końcowi. Nic nie trwa wiecznie a chwile są ulotne. Nadeszła niedziela i czas powrotu do domu. Udało się jeszcze zrobić kilka zdjęć z których najbardziej mi się spodobało to
Maleńka wyspa na środku jeziora. Wiele uroku posiada. Mnie przypadła funkcja sternika.
W drodze powrotnej i nie udało mi się zrobić kilku zdjęć jak dzikie ptaki wodne startują cała grupą. jak sobie pływają nie przejmując sie nami. Nawet nie wiem kiedy minęły te dni tak szybko ten pobyt zleciał,a ja jak to co wyświetlił Polski Bus musiałem zjechać do swojej bazy.
Podsumowując, cierpię na silną depresję a ten wyjazd mi był bardzo potrzebny. Poznałem wielu ciekawych ludzi i przeżyłem przygodę życia. Zaraziłem się Mazurami, a to jest jedna z tych chorób na które nie ma lekarstwa, może to i dobrze bo nie powinno się jej leczyć. Mazury urzekły mnie swoja dzikością, spokojem oraz bajecznymi krajobrazami. Teraz wiem co moi znajomi czują pływając na żaglach, mimo tego, że ja uczestniczyłem w testach łodzi motorowych to złapałem bakcyla. Teraz coś o jednostkach na których pływałem. Houseboat to łódź, która jest luksusowo wykończona służąca do spokojnego przemieszczania się po akwenach wodnych. Taka forma wypoczynku jest bardzo popularna na zachodzie Europy, a w naszym kraju dopiero się popularyzuje. Pływające barki, houseboat, lub luksusowe jachty motorowe bo takie określenia słyszałem tego sprzętu to Łodzie marki Nautiner. Nasze jednostki na których pływaliśmy to Nautiner 40 oraz 38 Classic. Łodzie te są wyposażone w mesę (kuchnie) oraz kabiny sypialne jedna na dziobie z toaletą i prysznicem druga na rufie. Dostępne są też 3 kabinowe. Każda z łodzi posiada dwie toalety. Podczas rejsu można swobodnie korzystać z pokładów zewnętrznych. Jak zrzucimy kotwicę możemy sobie wyskoczyć do wody z tylnego pomostu. Łodzie ponadto są wyposażone w webasto czyli nawet jak nas zastanie zmina pogoda nie zmarzniemy, a nasza wypad będzie udany. Jedną z wielu zalet jest to, że do obsługi tych łodzi nie potrzebne nam żadne pozwolenia, patenty, uprawnienia. Wystarczy krótkie przeszkolenie przez osobę która nam wypożycza łódź. Same barki bardzo prosto się prowadzą. Skoro ja osoba, która pierwszy raz w życiu była na Mazurach, która pierwszy raz była na łodzi motorowej (kiedyś pływałem kajakiem,łodzią wiosłową, pontonem) dałem sobie radę to każdy da.
Na testy zaprosiła firma LeBoat. Bardzo dziękuje za zaproszenie, oraz serdecznie pozdrawiam wszystkich których poznałem podczas tego wyjazdu.
Pozdrawiam
Stanisław Okazje Podróżnika