Wbrew pozorom nie będzie to wpis o naszych, narodowych i nie tylko potrawach,ale o nowym lokalu na dworcu kolejowym Kraków Główny. Zapraszam do dalszej lektury o tym, co można w tym lokalu zjeść…
Tak się składa, że wyjazd mój do Wrocławia obfitował w wiele ciekawych rzeczy, ale o tym powoli czytaliście w poprzednich wpisach i w następnych, ponieważ będą jeszcze dwa. Dziś zapraszam Was do Krakowa na obiad, ale za nim opisze i pokaże, co serwują, muszę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat gastronomii dworcowej.
Jedzenia na dworcach.
Przez osiem ostatnich lat polki i Polacy byli karmieni, no dobra nie przez osiem, a z pewnością odkąd sięgam pamięcią, jedzenie na dworcach było jedną wielką loterią. Pasażer był skazany na ociekające starym tłuszczem frytki, czy gumowatą zapiekankę. Owszem były też lokale z daniami barowymi, ale często gęsto ich smak i jakość pozostawiały wiele do życzenia.
Przyszedł ten dzień, kiedy w Polsce po przemianach pojawił się pierwszy Mc Donald’s, a zaraz po nim KFC, Burger King. Sieci fast foodowe opanowały w szybkim tempie niemal całą Polskę, ale dworce kolejowe, czy autobusowe dalej były białą plamą na gastronomicznym rynku. Moda na kebaby tylko trochę poprawiła sytuację. Niestety cały czas te lepszej jakości lokale nie mogą się przebić. Pamiętam, jak opisywałem, na łamach Dobre Jedzenie Gotuje – 88th Street, które niestety nie przetrwało. Takich lokali mam kilka i żałuję że nie przetrwały.
O gastronomi dworcowej jeszcze nie raz przeczytacie u nas na Okazjach Podróżnika, ponieważ podróże i jedzenie od zawsze idą w parze ze sobą. Postaramy się Wam pokazać, gdzie warto według nas i nie tylko zatrzymać się na coś do jedzenia.
No dobrze wracamy do tematu wpisu, czyli do…
Polskie Smaki
Nowo otwarty lokal mieści się w miejscu, gdzie dawniej była restauracja WARS-u, niestety poziom jedzenia, jaki tam serwowano, był mniej więcej na takim samym, jaki dostajemy w wagonach restauracyjnych, czyli jak na tę chwilę dosyć słaby (tutaj także zdarzają się wyjątki).
Polskie Smaki umiejscowiły się pomiędzy peronami 1 i 2, a dokładnie na rogu wejścia na peron 1. Dosyć łatwo tutaj trafić idąc od strony Galerii Krakowskiej, wychodząc z niej mamy go po lewej stronie, a jeśli idziemy od strony reszty peronów i dworca autobusowego po prawej stronie naprzeciwko globusa.
Sam lokal jest urządzony w nowoczesnym stylu z lekkimi wstawkami nawiązującymi do staropolskich karczm.
Sam lokal jest dosyć przyjazny i można tutaj chwilę odpocząć przed lub po czy w trakcie podróży.
Zobaczmy więc, co nam do jedzenia serwują.
Tutaj mamy typowy kateringowy bar, ale część dań jest robiona na świeżo, więc wszystko zależy od tego, co zamówimy, ci co nie mają czasu, mogą wybrać coś z gotowych dań, a tu mamy spory wybór, każdego dnia coś innego.
Zacznijmy od dużego wyboru kanapek oraz sałatek.
Oraz dania na ciepło.
Dodatkowo na końcu wydawki są dwa garnki z zupami dnia.
Tutaj przy pierwszej mojej wizycie był kapuśniak.
I pomidorowa z makaronem.
W tym miejscu muszę Wam się przyznać, że trafiłem tutaj przez przypadek. Chciałem pierwotnie iść do lokalu obok na kuchnię orientalną, ale coś mnie tknęło i zaryzykowałem. Szczerze nie zawiodłem się i zjadłem smaczny lunch dwukrotnie.
Obiad Dnia
Podczas mojego pierwszego pobytu wybrałem propozycję lunchową, czyli zupa, danie główne i zestaw surówek. Możecie sobie tylko wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, kiedy podszedłem do kociołków z zupą. Przeczytawszy słowo Kapuśniak, na moim wrednym, paskudnym licu pojawił się szczerbaty uśmiech od ucha do ucha. Pierwszy raz od wielu lat spotkałem się z kapuśniakiem, a nie z kwaśnicą. Miód na moje wredne trollowate serce. Oczywiście mój wybór był tylko jeden. zamieszałem chochlą w kotle i nałożyłem sobie solidną porcję kapuśniaka.
Sama zupa wygląda naprawdę apetycznie, ale i jest bardzo treściwa. Znalazłem w niej, żeberka.
Ziemniaki oraz kto by pomyślał kapustę kiszoną.
W smaku powiem szczerze, że był to pierwszy dzień, więc postanowiłem, że moją euforię podzielę na połowę, ale nie da się. Sam kapuśniak był taki, jak powinien. Smak lekko kwaśny, nie zbyt tłusty lekki naprawdę dobrze przyprawiony i powiem, że osoba, która stała za jego powstanie, naprawdę lubi tego typu potrawy. Z każdą kolejną łyżką odkrywałem kolejne warstwy smakowe. Nie potrzeba było tutaj, żadnych przypraw, by wydobyć smak potrawy i jej kompozycję. Przy obróbce kapusty kiszonej, była ona płukana, ale nie do końca. Wiele razy jadłem coś kto ktoś dumnie nazwał kwaśnica, a co nawet obok kapuśniaka nie stało, gdzie kapusta była wypłukana i pozbawiona smaku. Tutaj osoba odpowiedzialna za powstanie tej zupy nie płukała do końca. Smak bardzo mi pasował i tutaj mówię, mogę być nie obiektywny, ponieważ bardzo lubię kwaśne zupy jak kwaśnica, kapuśniak, barszcz czerwony, barszcz biały, żurek, ogórkową, nawet pomidorowa jak ją robię, to nie zabielam, nie dosładzam ani nic musi być lekko kwaskowata od koncentratu pomidorowego, jeśli nie mam świeżych pomidorów.
Na danie główne wybrałem schab ze śliwkami, ziemniakami opiekanymi oraz zestaw surówek.
Tutaj już nie było tak różowo, jak przy kapuśniaku, niestety, ponieważ, trzymanie sosów i mięsa w bemarze wiąże się z tym, że nie mają one odpowiedniej temperatury i co skutkuje tym, że sos nam się zrobił galaretowaty i grudkowaty.
Przez co nie wygląda to zbyt apetycznie i niestety sos popsuł odbiór smakowy całości, ale schab.
Był bardzo smaczny, ale niestety tutaj właśnie to ale musi wystąpić, był chłodnawy. Ziemniaczki były ciepłe, ale schab już nie. Smak, smakiem, ale powinien być cieplejszy, by wydobyć więcej aromatów smakowych. Szczerze nie winię lokalu, który dopiero co się otworzył kilka godzin temu i muszą się jeszcze dotrzeć, powiedziałem jednak obsłudze, co można poprawić i co może być przyczyną, tego, co się podziało.
Na koniec zostało najlepsze, czyli surówki, ale o nich w dalszej części wpisu.
Minął tydzień, wróciłem z Wrocławia i pojechałem znów do Krakowa na zdjęcia. Wracając z nich, poczułem głód, więc znów zawitałem do Polskich Smaków, by upewnić się, czy aby to, co było, poprzednim razem nie było jednorazowe.
Tym razem znów zamówiłem zestaw obiadowy.
Zamówiłem sobie rumsztyk ziemniaczkami i surówkę oraz żurek. Zacznijmy od żurku.
Żurek delikatnie kwaśny i tak samo, jak w przypadku kapuśniaka, bardzo treściwy. Muszę tutaj napisać, nie był to mój żurek, nie o taki żurek walczyłem, ale był nawet smaczny, ale jak dla mnie czegoś w nim brakowało. Może był dla mnie zbyt delikatny, bo w środku miał wszystko, co powinien mieć żurek, czyli ziemniaki, kiełbaskę i jajko. Podsumowując, żurek był ok, choć mnie czegoś brakowało w nim.
Rumsztyk z cebulką.
Tutaj było naprawdę smacznie, delikatne mięso drobno szarpane/ siekane przyzwoicie przyprawione rozpływało się po podniebieniu.
I surówki.
Tutaj zatrzymajmy się na chwilę. Podczas pierwszej wizyty był zestaw surówek:
- seler z jabłkiem,
- marchewka z chrzanem,
- sałatka szwedzka z ogórka kiszonego.
Podczas drugiej wizyty zamiast marchwi była sałatka z kiszonej kapusty.
Powiem, tak wszystkie surówki, były świeże i smaczne. Najbardziej smakowały mi ogórki, które mógłbym zjadać w każdej ilości. A teraz czas na…
Podsumowanie
Lokal świeży i nowy. Mam nadzieję, że właściciele są na tyle ogarnięci i mają zasób gotówki, by dać szansę mu wkomponować się w krajobraz. Największą nadzieję mam w tym, by w Polskich Smakach nie zagościł w pewnym momencie księgowy, a przez co ucierpi jakość. Na tę chwilę mogę zarekomendować Wam ten lokal z kilku powodów:
- jedzenie jest smaczne (nie jest to fine dining), ale jest smaczne i zjadliwe,
- średnia cena zestawu obiadowego to 18 zł,
- jest czysto, a jedzenie świeże,
- dobrej jakości składniki używane do gotowania.
Zobaczymy, jak będzie dalej. Przyznam się Wam, że jestem bardzo ciekaw Waszej opinii. Jeśli jedliście lub pójdziecie i zjecie w Polskich Smakach, to dajcie znać w komentarzu, jak było.
Zapraszam i pozdrawiam
Stanisław | Okazje Podróżnika.
zdjęcia zrobione za pomocą:
- Samsung Galaxy S8+