Image default
AktualnościCiekawe MiejscaFelietony

Mars – 5 rzeczy które…

Trzeba wiedzieć lub zobaczyć wybierając sie na Marsa…

Jak dobrze wiecie, przez chwilę nie było żadnych wpisów, czy moja aktywność była mniejsza. Śpieszę się właśnie pochwalić, dlaczego tak było.

MARS

Tak dobrze czytacie, byłem z wycieczką na Marsie. Taki klasyczny city break. Polecam każdemu, warto oderwać się, choć na chwilę od codzienności.

Chciałbym się z Wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami oraz podpowiedzieć Wam co warto zabrać ze sobą, co zobaczyć.

Zaczynamy.

1 – Podróż.

Niestety tutaj mam złe wieści, dla tych, co się boja latać. Na tę chwilę ni dojedziemy ani pociągiem, ani autobusem na Marsa. Przykro mi, tylko droga lotnicza, a raczej rakietowa, no chyba, że złapiecie stopa i zabierzecie się latającym spodkiem jak ja. Tak udało mi się, chłopaki podwieźli mnie, nawet nie bolało, ale mówię Wam to była jazda na maxa.

#Prottip — nie pijcie z kosmitami, oni mają hiper metabolizm.

Jeśli nie macie tyle szczęścia, co ja to możecie się zabrać z NASA i dołączyć do jednej z ich misji. Chyba nawet całkiem niedługo będą wysyłać coś, więc możecie pogadać i jakoś Was upchają. Jednak ja polecam (taniej i szybciej) poszukać jakiegoś ufoludka i dogadać co do transportu.

No dobra, kwestię podróż mamy ogarniętą więc ruszamy w dorgę

Tak naprawdę ten wpis jest archiwalny, gdyż moją podróż odbyłem pod koniec lipca 2018 roku, teraz jakoś tak chwila czasu więc nadrabiam zaległości.

Zanim przejdziemy do podróży to kolejny

#protip — aby wybrać się na Marsa, najlepszą okazja jest moment, kiedy jest w wielkiej opozycji do Ziemi. Ja skorzystałem z tej opcji, znacznie skróciło mi to podróż powrotną.

Czas na spakowanie się i lecimy.

Nadszedł ten piękny dzień, kiedy to miałem umówiony transport na Marsa. Coś ala Bla Bla Car, ale tutaj spodek czekał na mnie. Umówiliśmy się, że odbiorą mnie z Katowic. Wiecie Katowice Spodek hi hi, czaicie tak dla checy.

Około 23:00 dotarłem pod Katowicki spodek. Szybka odprawa, 200 g śliwowicy i jesteśmy gotowi do startu.

Delikatne wibracje i małe buczenie zapowiedziały start, a po chwili podłoga stała się strasznie napastliwa, a ja ważyłem chyba z kilka ton, ale zaraz coś pstrykło i już nie czuło sie przyśpieszenia.

Nawet się nie obejrzałem, kiedy to z iluminatorów na pokładzie spodka zobaczyłem ten widok.

Ziemia mars wycieczka blogera podróżnika

Piękny widok co nie? Jednak tu już nie było tak różowo. Moi współtowarzysze w podróży wyciągnęli jakiś taki dziwny żel. Różowy intensywny, o smaku whisky, ale chyba miał z milion procent. Wciągnąłem pół tubki tego żelu i sam nie wiem, kiedy straciłem przytomność. Mocne jak diabli, samogon dziadka Zdzicha to przy tym Bimber bezalkoholowy. Zdążyłem tylko czymś przegryźć i i odpłynąłem.

Stan nieważkości ma to do siebie, że szybko zaliczasz zgona, ale i też szybko dochodzisz do siebie. Podobno grałem w remake filmu Disneya „Gdzie jest nemo” przez dwie godziny. Dobrze, że nie dłużej, bo przegapiłbym to

Piękny widok zapiera dech w piersiach. Chłopaki mnie wysadzili w pobliżu krateru Victoria

2 – Co warto zobaczyć na Marsie

Zaraz po wylądowaniu pierwsze co nam się rzuca w oczy to pustynno-skalisty krajobraz. Dużo czerwonego piachu, sporo ostrych skał. Jednak należymy do walecznej nacji i nie takie rzeczy w historii przeżyliśmy i daliśmy radę. Jako potomek wielu dzielnych wojowników ruszyłem na zwiedzanie. Musiałem się streszczać, bo powrotny spodek miałem za 12h.

Na pierwszy rzut poszedł Krater Victoria.

Gdyby jeszcze na dole była woda… Ach rozmarzyłem się, gdyby tam była woda czułbym się nie mal jak nad morskim okiem. Dotarłem tam, wykonując kilkanaście susów, kilometrowej długości. Na Marsie muszę się przyznać, jestem fit blogerką i ważę sporo mnie z powodu mniejszego przyciągania.

Zrobiłem sobie selfie à la „Kurski na Majdanie”, jednak coś poszło nie tak i nie zapisało się. Otrzepałem się (strasznie wieje jak na dworcu w Kieleckim) i ruszyłem dalej. Skacząc jak kangur i uważając, bym się nie wybił, jak Stoch z progu i nie poszybował w cholerę. Hop, hop, hop i przede mną ukazała się góra Olympus Mons.

Mas Olympus Mons

Tutaj zaszalałem wszak nie pojechałem jak typowy Janusz na taką ekspedycję. Odpaliłem drona i poleciałem foty robić i tak właśnie wygląda z góry najwyższa góra w kosmosie. Fajnie co nie.

Prośba — Jakbyście widzieli gdzieś w kosmosie dorna, dajcie znać, chciałbym go odzyskać, bo na karcie pamięci miałem miłosną scenkę Angeliny i Brada.

Idziemy dalej znanym już kangurzym spacerem i docieramy do Krateru Gusiewa. Powstał on po uderzeniu asteroidy ma 175 km wielkości. Tutaj warto sobie zrobić piknik i poczekać na wschód słońca.

Warto poszwendać się po Marsie, bo co krok odkrywamy kolejne tajemnice. Na koniec po obiedzie udałem się w miejsce zwane Face on Mars.

Tutaj miałem trochę dalej, więc zabrałem się na stopa. Co ciekawe na Marsie działa coś jak uber. Mają takie fajne łaziki. Skubane szybkie są, Ale kierowców mogliby zmienić, bo jadą na złamanie karku.

Chwilę później byłem już przy zespole skał, który układa się w kompleks skalny Face on Mars.

Fotę zgrałem z przelatującej sondy, no bo wiecie, dron mi uciekł, więc jakieś pamiątki musiałem sobie poradzić, bo nie wiem, czy oblecę na koniec Marsa.

To by było na tyle, nie miałem zbyt dużo czasu na zwiedzanie, ale następnym razem myślę, że zostanę tutaj na dłużej.

3 – Tubylcy

Tyle się naczytałem, jak to krwiożerczy kosmici mieszkają na Marsie. Jaką wielką niechęć mają do turystów, podobną jak górale do ceprów, jednak przez cały pobyt nikogo nie znalazłem. A szkoda, bo może by mi podpowiedzieli, jaką knajpkę. Bo tak na pusty żołądek ciężko się zwiedza, jednak żywej duszy. Próbowałem zagadać do kierowcy łazika, ale ten był skupiony na prowadzeniu, a i tak jechał jakby był na bani. Chciałem wyciągnąć (w końcu już tu się zadomowił, gdzie pije i je, ale jakaś nie mowa. Tylko biip bip biiip czy jakoś tak. No nic jakoś dałem sobie radę, a co kanapki z jajkiem i kiełbasa swojska jeszcze nikogo nie zabiły, a mnie życie uratowały.

4- Co zabrać ze sobą

Zależy, czym będziemy się poruszać w drodze na Marsa. Jednak limit bagażu jest i to spory. Co warto zabrać ze sobą?

Oto absolutny must have on Mars

  1. Zapas tlenu — tak dobrze czytacie, tlen się przyda, bo musimy czymś oddychać.
  2. Zapas wody — coś musimy pić, a w szczególności jak piliśmy z kosmitami, to przyda się każda ilość wody pitnej.
  3. Prąd — panele solarne sa bardzo pomocne można sobie power banka naładować lub inne sprzęty, jakie mamy ze sobą.
  4. Coś od jedzenia-pieniądze na nic się nam nie przydadzą na Marsie, Tutaj nie ma atmosfery, nie ma knajp, restauracji, street foodu. To, co weźmiemy ze sobą ,to zjemy. No chyba, że zagryziemy czymś na kształt lodu. Nie polecam.
  5. Namiot — przyda się, jak chcemy zostać na weekend, do tego karimata i ciepły śpiwór, w nocy może być lekko chłodno, tak do – 90 stopni.
  6. Krem z filtrem — opalanie się na Marsie jest możliwe, jednak warto spory filtr mieć w kremie, gdyż nie chroni nas nic przed promieniowaniem.

To, co napisałem to absolutne minimum. Pamiętajcie o skafandrze, przyda sie, by móc swobodnie oddychać. Nie warto brać komputera, czy innego tableta, telefon i aparat nam spokojnie wystarczą. Na Marsie nie obiera nic poza Radiem Maryja. Tak tak usłyszałem w słuchawkach słynne „Prosze słuchamy Radio Maryja”. Cholera chłopina ma lepszy zasięg niz mój operator komórkowy.

5 – Zagrożenia

Mars jest fajny można naprawdę, fajnie spędzić tutaj czas, jednak musimy się nastawić, że tak samo, jak Lidlu, kiedy rzucą Corcsy, tak samo na Marsie możemy nie wrócić cali i zdrowi. Pogoda i klimat jaki panuje na marsie jest dość ekstremalny.

I tak w dzień możemy mieć w okresie letnim 30 stopni na plusie, a zaraz po zachodzie słońca – 90 stopni. Taka amplituda temperaturowa wykończy nawet największego morsa.

Nasze ziemskie burze są przy tych na Marsie jak drobny zefirek. Tutaj jak złapie nas burza, to umarł w butach. I nie ma, że przeżyjemy trzy uderzenia pioruna, bo szef nas nie lubi. Nie ma komu przyjść na ratunek, a nawet jeśli to kto nam uwierzy, że jesteśmy na Marsie?

Brak atmosfery powoduje, że trochę ciężej się nam oddycha, znaczy ,jak zdejmiemy hełm, to przestaniemy oddychać, ale to taki drobny szczegół, dlatego pamiętajmy o tlenie. Także wody nie ma.

Podsumowanie

Mars nie jest dla każdego, ale warto podjąć trud i wybrać się tutaj. Chyba, że nie mamy takiej możliwości, to część widoków z Marsa odnajdziemy np w kanionie rzeki Kolorado, czyli Wielki Kanionie. Część znajdziemy także tutaj na miejscu, choć porośnięte, to równie piękne.

Polecam Pieniny – 10 rzeczy, które musisz zobaczyć w Pieninach.

W całej tej mojej wizycie na Marsie jest jedno małe, ale…

Chcesz się dowiedzieć, o co chodzi? Zapraszam na następną stronę.

góra <> następna strona

Podobne Wpisy

Wakacyjna promocja od Polonusa

DJ Czas

Kraków Praga koleją?

DJ Czas

Nowe linie od Voyagera

Okazje Podróżnika