Polonus to chyba już jeden z ostatnich PKS-ów, które funkcjonują i rozwijają się, a nie znikają z rynku. Pierwotnie ten wpis miał być testem przewoźnika na trasie Warszawa – Szczawnica, ale niestety połączenie przegrało z ekonomią. Mimo to postanowiłem opisać i przedstawić Wam tego przewoźnika. Zapraszam do lektury…
Jak już wstępnie napisałem, będzie to podróż sentymentalna, ale także dzięki temu tekstowi poznacie trochę lepiej tego przewoźnika. Polonusa znam już od bardzo dawna i niejednokrotnie miałem przyjemność jechać z nim po Polsce, choć głównym kierunkiem była Warszawa. Komfort jazdy był od zawsze o niebo lepszy niż u ówczesnej konkurencji. To jest jeden z nielicznych przykładów dobrego zarządzania (jeszcze) państwową firmą. Kiedy inne PKS-y były przejmowane przez prywatnych przedsiębiorców, głównie ze względu na nieruchomości, PKS Warszawa bronił się i rozwijał swoim tempem. Stary tabor produkcji PRL-owskiej był sukcesywnie wymieniany na lepszej klasy zza zachodniej granicy. Z biegiem lat zaczęli inwestować w nowe autobusy i tabor cały czas był odmładzany. Tak się dzieje do dzisiejszego dnia. Firma nie stoi w miejscu, podgląda konkurencję, rozwija się dalej, otwiera nowe połączenia – w zeszłym roku, 18 grudnia, otworzyli bezpośrednie połączenie z Liptowskim Mikulaszem i Tatralandią, czy kolejne połączenie do Lwowa. Od 2 stycznia jeździć zaczęli jeździć do Polańczyka Zdroju.
Przejdźmy do testu Szczawnica – Warszawa – Szczawnica (niestety linia nie przetrwała próby czasu, a szkoda). Szczawnica posiada stary mały dworzec autobusowy. To stąd odjeżdżały autobusy do Warszawy, głównie nocne. O 12:30 kierowca podstawił komfortowego Irizara na podwoziu Scanii.
Pogoda nas nie rozpieszczała, ale obsługa Polonusa zadbała, by w autobusie była już od samego początku komfortowa temperatura. Mimo że na zewnątrz było zimno, to podstawiony autobus był już zagrzany. Przewoźnik konfigurując swoje autobusy stawia na komfort podróżnych, a nie na ilość, stąd w autobusie mamy sporo miejsca na nogi i takie standardy ma większość autobusów (kiedyś jechałem Solbusem, to było tam tak samo dużo miejsca na nogi).
Wygodne szerokie fotele można rozsunąć na boki przez co zwiększa się komfort podróży.
Autobus, którym jechałem nie należał do najnowszych, ale widać, że Polonus dba o swój tabor, a sam autobus był bardzo dobrze utrzymany. Nic nie trzeszczało, nic nie stukało. Co drugi rząd foteli jest wyposażony w gniazdka 230V.
Na pokładzie autobusu działa WiFi, a dostawcą internetu, z tego co się orientuję, jest Orange. Net działa sprawnie, ale na trasie są białe plamy w infrastrukturze, a to się odbija na jakości. Wyruszyliśmy ze Szczawnicy punktualnie, by dotrzeć w około godzinę do Nowego Sącza z przystankiem w Łącku.
Po krótkim postoju wyruszyliśmy w stronę Tarnowa (i tutaj uwaga, ponieważ Polonus jeździ dwa razy dziennie do Krynicy, więc od Sącza do Warszawy istnieje połączenie nadal). Tak naprawdę opis wyjazdu mógłbym zacząć tutaj, gdzie pokrywa się trasa z istniejącymi połączeniami do Krynicy (dzienne i nocne). Trasa ta przebiega przez malownicze miejsca wzdłuż Dunajca.
Takich widoków po drodze było dużo.
Po drodze kolejnym przystankiem po Tarnowie było Busko Zdrój – tutaj zajechaliśmy około godziny 17.
Następny przystanek to Kielce, Radom i po 21 z minutami dotarliśmy do Warszawy.
Autobusy kończą trasę z przodu Dworca Zachodniego.
Miałem akurat kilka spraw w Warszawie, które przy okazji sobie pozałatwiałem i udałem się w stronę centrum miasta.
Po załatwieniu spraw służbowych przyszedł czas na przyjemności. Zszedłem Świętokrzyską w dół do metra i pojechałem na Pragę, gdzie w w knajpce Na Żarty odbywał się after po pierwszej konferencji street fodowej organizowanej przez Street Food Polska i Makro (na którą miałem zaproszenie, ale nie dałem rady dotrzeć, za to załapałem się na after party) i tak w lokalu uraczono mnie smacznym burgerem…
By potem zaserwować mi bardzo smaczne żeberka.
Było bardzo miło i smacznie, a bardziej szczegółowo dania opisane będą na djgotuje.pl (znajdziecie tam również przepisy i inne recenzje pysznych miejsc).
Lokal Na Żarty znajduje się przy ulicy Ząbkowskiej 16, jakieś 500m od końcowego przystanku metra przy Dworcu Wileńskim. Polecam ten nieduży lokal, gdzie gotuje się z pasją.
Około godziny 1 w nocy wraz z kolegą Maciejem udaliśmy się dalej w miasto, by wylądować w legendarnych przekąskach u Romana.
Niestety tutaj byłem pierwszy i ostatni raz. Nie polecam tego lokalu, może kiedyś było smacznie, ale dziś pan Roman robi już tylko za atrakcję lokalu i mam wrażenie, że już nie bardzo ogarnia to co się podaje.
Słyszałem wiele opinii o tym lokalu, dobrych opinii, ale od jakiegoś czasu dochodzą sygnały o spadku formy. Jak już wcześniej wspomniałem szczegółowo opisze na stronie DJ Gotuje.
Około 4 rano pożegnałem się z kolegą Maciejem, który zaprosił mnie na Roztocze i zapewne koło wiosny (może wcześniej) się tam zjawię, by pokazać Wam tamtejsze fajne miejsca. On ruszył do siebie, a ja spacerem do centrum. Dotarłem do Krakowskiego Przedmieścia, gdzie urzekły mnie świąteczne iluminacje.
Nawet Pałac Prezydencki jakoś przyjemniej się prezentuje w nocy.
Doszedłem do Zamku i kolumny Zygmunta.
W drodze powrotnej na dworzec zahaczyłem jeszcze o Grób Nieznanego Żołnierza, który robi w nocy niesamowite wrażenie.
Zahaczyłem też o Metę na Mazowieckiej i powiem wam, że to właśnie tam warto udać się na tatara – nie do Romana, a do Mety. Recenzję znajdziecie tutaj.
Seta Meta czyli klimat dawnych lat
Po skonsumowaniu tatara poszedłem dalej i dotarłem pod PKiN, a na nim także iluminacja przypominała, o zbliżających się świętach.
Na dworzec dotarłem około godziny 6 rano bladym świtem. Ten dworzec tak naprawdę nie zasypia. Całą dobę praca tutaj wre. Stąd ruszają i kończą kursy komunikacji międzynarodowej i tutaj od wczesnych godzin porannych wyruszają w trasę autobusy Polonusa.
Mój kurs powrotny był o godzinie 9 rano, więc sobie chodziłem i zwiedzałem i podziwiałem widoki. I-23 został podstawiony na 20 minut przed odjazdem. Oczy mi się kleiły ze zmęczenia, więc z wielką radością odnotowałem podstawienie autokaru.
W drogę powrotną wyruszyliśmy punktualnie. Byłem tak zmęczony, że zasnąłem momentalnie w fotelu. Mimo rozłożenia siedzenia na full pasażer za mną nie narzekał na brak miejsca (jedynie na to, że głośno zacząłem chrapać). Jako osoba ze sporą nadwagą cenię sobie wygodne komfortowe fotele w autobusach, a te w Polonusie naprawdę mi pasują. Obudziłem się tuż przed wjazdem do Kielc i ich dworca zwanego UFO. Zgadnijcie czemu?
Kolejny przystanek to Busko Zdrój, gdzie wciągnąłem regeneracyjnego hot doga. Tutaj kierowcy robią półgodzinną pauzę.
I znów zapadłem w sen aż do Nowego Sącza, gdzie dołączył do nas Mikołaj.
Jechał z nami aż do Krościenka.
Około 18:30 dojechałem do miejsca spoczynku.
Podsumowując PKS Polonus to jeden z ostatnich, jak nie ostatni przewoźnik, którego właścicielem jest Skarb Państwa. Bardzo dobrze zarządzany przewoźnik, z którym można pojechać z Warszawy praktycznie do każdego zakątka Polski. Stale wymieniany i unowocześniany tabor daje nam poczucie komfortu i pozwala bez większego wysiłku pokonać nawet najdalsze trasy. Niestety w czasie powstawania tekstu nie ma już trasy do Szczawnicy, ale jest do Krynicy Zdroju, a ta trasa pokrywa się w 80%. W Nowym Sączu można się przesiąść na lokalny środek transportu i dojechać do Szczawnicy. Ja wielokrotnie korzystałem z usług PKS Polonus i zawsze miałem do czynienia z profesjonalną obsługą, która także była uprzejma i miła. Raz trafił mi się defekt i kierowca powiedział mi, że uszkodziła się klimatyzacja i czy nie będzie mi przeszkadzało. Lojalnie uprzedził mnie o defekcie, nie próbował tego ukryć. Mimo tego przypadku i tak bardzo pozytywnie oceniam postawę jego i przewoźnika. Dowiózł pasażerów na miejsce i zapewnił wodę, by jakoś zrekompensować niedogodność podróży. Ogólnie bardzo mi się podoba podejście Polonusa do komfortu podróży, dzięki temu mój naprawdę forsowny przejazd był przyjemny, a ja wróciłem do domu wypoczęty i mogłem jeszcze spokojnie popracować.
Ja będę nadal podróżować z PKS Polonus, bo cenię sobie komfort. Ceny zaczynają się od 5 zł w promocji 5 – 10 – 15, a dodatkowo na FP PKS Polonus można znaleźć fajne promocje.
Na koniec wspomnę jeszcze, że flotę przewoźnika można obserwować online na ekranie laptopa czy smartfona. Dzięki temu, nawet jeśli autobus jest spóźniony, wiemy mniej więcej, gdzie jest w danej chwili.
Zdjęcia wykonałem telefonem Samsung Galaxy S6 Edge, którego test znajdziecie niedługo na stronie Potrzebujeto.pl
Pozdrawiam i polecam
Stanisław | Okazje Podróżnika